27 września 2013

Rozdział 1.

Bezgłośnie zamknął za sobą drzwi sypialni i zakładając przez głowę białą koszulkę na palcach przebiegł korytarz. Wiedział, że łamie kilka zasad, ale nie mógł pozwolić, by kolejny raz przez brak jakichkolwiek zahamowań współlokatorów lub jak, kto woli przez niewyparzony język Louisa musiał ponosić poważne konsekwencje czegoś czego nie zrobił... no przynajmniej nie naumyślnie. Szybko założył białe trampki i bluzę. Stawiając jak najcichsze kroki podszedł do drewnianego stolika stojącego pod jedną ze ścian i przezornie zaglądając do pokoju zanurzył rękę w szklanym naczyniu. W momencie, gdy palce zamiast twardego metalu kluczy napotkały pustą przestrzeń zmarszczył brwi i rozglądając się nerwowo po niewielkim pomieszczeniu podszedł do czarnego stojącego wieszaka. Grzebiąc we wszystkich możliwych kieszeniach wymamrotał cicho obraźliwe epitety określające bałagan panujący w całym mieszkaniu jak i winnego za dzisiejszy rozgardiasz Tomlinsona.
- Harry? - Słysząc swoje imię przykleił na twarzy sztuczny uśmiech i szybko oderwał ręce z beżowego płaszcza. Zaciekawiona Sienna wyszła z kuchni. Z założonymi rękami i uniesioną pytająco jedną brwią, zmierzyła krytycznym spojrzeniem sylwetkę kędzierzawego i kręcąc głową spojrzała w zielone tęczówki chłopaka. - Wychodzisz? - Pytanie dziewczyny niemal natychmiast spotkało się z poirytowanym prychnięciem. - Idziesz do Molly, tak? Wiesz, że nie powinieneś...
- Nie jesteś moją matką. - Warknął i niemal natychmiast zdał sobie sprawę jaką gafę palną. Widząc jej zatroskane spojrzenie przepraszająco popatrzył na dziewczynę i kierując swój wzrok na ścianę znajdującą się tuż za Sienną wymamrotał: - Przepraszam.
- Okej rozumiem - skinęła głową - ale lepiej wyjdź, zanim Louis się zorientuje... ach i klucze znajdziesz w kieszeni kurtki. - Szepnęła z konspiracyjnym uśmiechem. Odwróciła się na pięcie i zerkając co chwilę za siebie, by sprawdzić czy Harry zdążył już wyjść z mieszkania szybko przeszła długi korytarz, gdzie na samym końcu znajdował się pokój niczego nie świadomego Louisa.
Niemal biegiem wydostał się z mieszkania. Zatrzasnął za sobą drzwi i przeskakując po dwa schodki wybiegł na zalaną wiosennym blaskiem słońca ulicę. Zadowolony podrzucił w rękach klucze i raźnym krokiem podszedł do swojego zdezelowanego samochodu. Mimo wyraźnej rdzy po bokach i z trudem zamykających się przednich drzwi kochał to autko i za nic w świcie nie zamieniłby go na inny środek transportu. Zbyt wiele krwi i potu stracił, by, teraz gdy samochód wygląda prawie tak dobrze, jak w jego wyobrażeniach miał odejść w niepamięć sprzedany za pokaźną sumkę proponowaną przez zainteresowanego zakupem starszego mężczyznę mieszkającego kilka bram dalej. Odpalił silnik, który zamruczał przyjaźnie. Te dźwięki powodowały, że zadowolony uśmiech samoistnie pojawiał się na ustach Harry'ego. Spędził niemal pół roku naprawiając wszystkie niedoskonałości. Każdy zarobiony funt odkładał do tajnej skrytki - tak tajnej, że Louis co jakiś czas, gdy kędzierzawego nie było w domu dokładał kilka funtów, by wspomóc przyjaciela. Poznał Tomlinsona, na pierwszym roku studiów. Harry szukał mieszkania, a Louis współlokatora. Na samym początku nie byli przyjaźnie do siebie nastawieni. Co chwilę zerkali nieufnie w swoją stronę i nasłuchiwali, czy któryś z nich nie szwenda się po mieszkaniu. Ich relacje poprawiły się dopiero wtedy, gdy pewnego dnia Sienna wpadła po Stylesa w drodze na zajęcia. Niemal natychmiast nieprzyjemne nastawienie Louisa uległo zmianie, a sam brunet częściej przesiadywał w domu, męcząc Harry'ego pytaniami o dziewczynę. Podkręcił głośniej radio i razem z wokalistą swojego ulubionego zespołu wyśpiewał tekst lecącej akurat piosenki. Kiwając głową w rytm kończącej się melodii uśmiechnął się sam do siebie słysząc znajomy głos spikera.


Biorąc z tylnego siedzenia samochodu foliowe reklamówki, w których znajdowały się kupione wcześniej puszki kolorowej farby zamknął drzwi i mrużąc oczy przed promieniami słonecznymi spojrzał na starą kamienicę. Uśmiechnął się sam do siebie widząc jak białe firanki wesoło powiewają na wietrze z otwartego na oścież okna na trzecim piątrze. Wchodząc po schodach skinął przechodzącej obok starszej pani i stając przed drzwiami z miedzianym numerem pięć zapukał. Odczekał chwilę nasłuchując tupotu bosych stop o panele jednak jak na złość żaden hałas nie zakłócił idealnej ciszy panującej dookoła. Z westchnieniem pokręcił głową i łapiąc za klamkę wszedł do maleńkiego przedpokoju.
- Jestem w pokoju! - Zamiast radosnego powitania usłyszał stłumiony krzyk z głębi mieszkania. Z pobłażliwym uśmiechem ściągnął buty i w białych skarpetkach wszedł na porozkładaną wszędzie ochronną folię. Przechodząc obok niewielkiej kuchni odstawił pakunki na podniszczony stół, po czym skierował się do pokoju, w którym jak sądził Molly rozpoczęła już swoją pracę. W ekspresowym tempie musiała znaleźć współlokatora, bo pieniądze na jej kącie, znikały zaskakująco szybko, a nie mogła liczyć na kolejny przelew dokonany przez ojca... nie, jeżeli jej znajomość z Harrym miała trwać nadal.
- Masz farbę? - Zapytała, kucając tyłem do kędzierzawego i poprawiając podwiniętą folię.
- Tak zostawiłem na stole - wskazał głową, chociaż dziewczyna i tak niczego nie zobaczyła. Strzepując z dłoni szary pył Molly podniosła się z podłogi i dmuchając kilka razy na niesforny kosmyk włosów przeszła przez całe pomieszczenie, by stanąć naprzeciwko bruneta.
- Chyba nie zamierzasz, w tym pracować? - Zapytała unosząc głowę i marszcząc brwi. Ich spojrzenia spotkały się na krótką chwilę. Ma moment zatonęli w głębi swoich tęczówek. Ten moment trwał tylko ułamek sekundy, ale wystarczył, by zdążyli wysłać w swoim kierunku, porozumiewawcze sygnały. Molly jako pierwsza odwróciła wzrok. Wypuściła zalegający w płucach dwutlenek węgla i wymijając stojącego w progu Harry'ego, przeszła przez korytarz, by sprawdzić jakie kolory wybrał brunet.
- Pracować? Myślałem, że swoje zadanie już wykonałem - skrzyżował ręce na piersi i opierając się o framugę drzwi, zlustrował uważnie smukłą sylwetkę dziewczyny, czego skutkiem było pojawienie się jeszcze szerszego uśmiechu na jego ustach.
- Przecież sama tego nie pomaluję - zmarszczyła brwi. Zmierzyła Harry'ego krytycznym spojrzeniem i zawiedziona pokręciła głową. - W takim razie, po co przyszedłeś, skoro nie zamierzasz mi pomóc?
- Popatrzeć. - Odpowiedź Stylesa, spowodowała, że Molly przystanęła na moment, odwróciła się na pięcie i tak jak on założyła ręce na piersi. Obcisła biała koszulka podjechała ku górze odsłaniając fragment płaskiego brzucha oraz mały złoty kolczyk w pępku. Za duże czarne szorty, zwisające luźno na biodrach, przyciągnęły uwagę bruneta i spowodowały, że pytająco uniósł brwi. To były jego szorty. Szorty, które zgubił, które były mu potrzebne i, które najspokojniej w świecie okrywały zgrabny tyłek Molly.
- Popatrzeć? A no co chciałbyś popatrzeć, Harry? - Naśladując ton głosu chłopaka ponownie prześledziła spojrzeniem wysportowane ciało Stylesa i unosząc ku górze jedną brew w perfekcyjny sposób skopiowała typową aroganckę minę kędzierzawego.
- Wszystko czego mi potrzeba znajduje się w tym pomieszczeniu - poruszył sugestywnie brwiami. Tajemniczy błysk w oku oraz sugestywnie spojrzenie spowodowało, że na policzki Molly wypłynął delikatny rumieniec. Tylko Harry potrafił zbić ją z tropu na tyle, by na moment zapomniała na jakim świecie żyje i że akurat w tym momencie to on był przyczyną jej poddenerwowania. Unosząc kącik ust ku górze, pokręciła głową i mamrocząc pod nosem niezrozumiałe epitety, opisujące osobę kędzierzawego, na powrót odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, by zajrzeć do toreb stojących na stole.
- Szary, serio? I czerwony?! - Wykrzyknęła, biorąc w ręce dwie puszki farby. - Harry... - syknęła mrużąc oczy.
- Nie podobają ci się?
- Nie... - Westchnęła przeciągle. - Mogą być, tylko zastanawiam się, kto będzie na tyle szalony i zgodzi się zamieszkać w takim pokoju - jęknęła odkładając pudełka.
- Nie będzie tak źle. Kobieta w sklepie powiedziała, że doskonale do siebie pasują. - Nie dosłyszał wypowiedzianych przez Molly słów, ale to tylko dlatego, że brunetka odwróciła się na pięcie i zamiast do niego swoje pretensje skierowała do dwóch niczemu nie winnych trzymanych w rękach puszek farby.
- Okej, nie ważne - pokręciła głową - w sypialni powinny być jakieś twoje ciuchy, przebierz się... Chociaż spodnie. - Dodała. Nie musiała się odwracać, by widzieć niezadowoloną minę chłopaka. Za dobrze go znała i zawczasu wiedziała jak zachować się, by osiągnąć swój cel nie narażając się na humorki Harry'ego. 


2 lata wcześniej... 
To był jej pierwszy, samotny dzień w Londynie. Już dawno postanowiła, studiować w tym mieście. Mimo niezadowolenia ojca, udało jej się złożyć papiery na wymarzoną uczelnię i drobnym szantażem zmusić niewzruszonego rodziciena, by puścił swoją małą, rozpieszczoną córeczkę do tak wielkiej metropolii. Ze względu na zaistniałą sytuację, nadopiekuńczość mężczyzny wzrosła trzykrotnie, co wiązało się z tym, że każdy krok Molly był kontrolowany, przez Irytującą Dostatecznie Inteligentną Osobę Tomlinsona*. Między innymi, dlatego Molly postanowiła studiować z dala od domu i kontroli ojca.
Zmęczona po długim locie samolotem, ciągnąc za sobą wielką czarną torbę pełną ubrań i najpotrzebniejszych rzeczy stanęła przed starą kamienicą i odgarniając w twarzy niesforne kosmyki włosów odetchnęła z ulgą. Prawie dwie godziny spędziła przemierzając zatłoczone ulice miasta w poszukiwaniu mieszkania Louisa. Nie było to takie proste zważywszy na fakt, że poprzednim razem miasto zwiedzała z tylnego siedzenia wynajętego przez ojca samochodu a, teraz gdy sama przemierzała nieznane ulice, każdy mijany budynek wyglądał tak samo, jak na zdjęciach wysłanych przez Louisa. Pewniej złapała za rączkę walizki i podeszła do pierwszych schodków prowadzących na odległe drugie piętro. Zbierając całą siłę w obu dłoniach szarpnęła za uchwyt i sapiąc głośno wciągnęła torbę na pierwszy stopień. 
Gdy w końcu, po kilkunastu dłużących się niemiłosiernie minutach, udało się jej stanąć przed drzwiami domu kuzyna odetchnęła z ulgą. Grzebiąc w dużej torebce w poszukiwaniu dwóch niewielkich kluczy, wymamrotała do siebie kilka przekleństw, by w ostateczności ze zwycięską miną wsadzić jeden z nich do zamka w drzwiach. Charakterystyczne kliknięcie uświadomiło jej, że mieszkanie jest puste. W gruncie rzeczy taki obrót sprawy całkowicie ją usatysfakcjonował, odetchnęła z ulgą zdając sobie sprawę, że ominie ją całe to zamieszanie związane z powitaniem, rozmową o warunkach jakie postawił Louisowi jej ojciec i oczywiście nie spotka jego współlokatora, o którym nasłuchała się tak wielu przedziwnych historii, że samo wspomnienie wywoływało niechciane dreszcze. Puściła rączkę torby i oparła czoło o ścianę przedpokoju. Odgarnęła z karku mokre od potu włosy i unosząc je ku górze pozwoliła, by chłodne powietrze owiało jej szyję. Odetchnęła głęboko, chcąc uspokoić przyśpieszone tętno i zaciskając powieki zmusiła zmęczone ciało do dalszego wysiłku. Przyjemny zapach kawy unoszący się w powietrzu spowodował, że zamrugała powiekami i nie zastanawiając się długo skierowała swe kroki w stronę, z której unosił się aromat kofeiny. Uśmiechnęła się sama do siebie widząc, że na samym środku małego kwadratowego stołu w kuchni, stoi kubek wypełniony ciemnym płynem, a obłoki gorącej pary zachęcająco unoszą się ku górze. Z ulgą opadła na jedno z dwóch krzeseł i wyciągając rękę, złapała za zielone ucho kubka. W momencie, gdy intensywny smak kofeiny dotarł do jej kupek smakowych do kuchni wszedł półnagi chłopak. Jedynie czerwony ręcznik, zawieszony nisko na biodrach, okrywał te części ciała, których Molly nie była jeszcze gotowa zobaczyć. Wilgotne włosy, wywijając się we wszystkie strony, tworzyły uroczy nieład, a bunt w zielonych tęczówkach, powodował, że brunetka wzdrygnęła się mimowolnie. Przełknęła niewielki łyk kawy i ze skruszoną miną odstawiła naczynie na stół.
- Ty musisz być Harry - powiedziała z niewielkim uśmiechem i otaksowała chłopaka zaciekawionym spojrzeniem.
- Tak, a ta kawa była moja - burknął niezadowolony, a pretensja w jego głosie spowodowała, że Molly z uniesioną wysoko jedną brwią, kolejny raz zmierzyła stojącego w przejściu chłopaka. Na moment jej wzrok zatrzymał się na wyrzeźbionym płaskim brzuchu, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Harry westchnął teatralnie i przeszedł całe pomieszczenie, by ponownie zalać czajnik zimną wodą. Każdy jego krok, był uważnie śledzony, przez natarczywe tęczówki Molly. Przesunęła się odrobinę na krześle, chcąc odepchnąć to intensywne uczucie, ogarniające jej zmysły i mącące w głowie. Zacisnęła palce na ciepłej fakturze kubka i oblizując spierzchnięte wargi, skierowała swój wzrok na krajobraz za oknem. W tym samym momencie Harry odwrócił się i opierając się niedbale o stojącą za, nim zmywarkę otaksował brunetkę tym samym zaciekawionym spojrzeniem.
- A ty jesteś? - Zapytał unosząc ciemną brew ku górze. Kusząca chrypka w jego głosie spowodowała, że brunetka z cierpiętniczą miną przełknęła ślinę i pozwoliła sobie, tylko na moment ponownie zerknąć na okryte jedynie zbyt krótkim, w jej przekonaniu puszystym ręcznikiem ciało chłopaka.
- Molly. - Powiedziała tak cicho, że gdyby nie uważna obserwacja speszonej dziewczyny, Harry za żadne skarby świata nie odgadłby jej imienia. Zadowolony leniwy uśmiech wykwitł na jego ustach, gdy zdał sobie sprawę jakie wrażenie robi na tej małej złodziejce pysznych kaw.
- Ach, więc Molly... - odepchnął się od blatu i stawiając duże kroki usiadł na krześle stojącym po drugiej stronie stołu. Oparł łokcie na stole i pochylając się lekko do przodu z szelmowskim uśmiechem powiedział: - Co ty tu robisz? - Sugestywnym spojrzeniem omiótł jej przygarbioną sylwetkę. - Nie wydaje mi się, byśmy byli umówieni. Ani żebyśmy się już kiedyś spotkali...
- Nie, nie na pewno nie - pokręciła głową.
- Więc? - Ponaglił, ale nie doczekawszy się odpowiedzi, westchnął głośno i jeszcze bardziej nachylił się w stronę dziewczyny. - Jakby nigdy nic wchodzisz do mojego mieszkania, pijesz moją kawę i udajesz, że wszystkie jest okej? Może jesteś jedną z tych maniaczek, które łażą za mną od dwóch tygodni - naśladując wcześniejszy gest dziewczyny uniósł pytająco jedną brew i przybliżył się na tyle, by ciepłym miętowym oddechem móc delikatnie pieścić spierzchnięte usta Molly. - Jeżeli liczysz na szybki numerek, to muszę cię zmartwić... dzisiaj jestem zajęty. - Wyszeptał.
- Co?! Nie! - Zaskoczona dziewczyna gwałtownie poderwała się z miejsca, zapomniała jednak, że nadal trzyma w ręku kubek pełen gorącej kawy. Wrzątek, wylał się z naczynia, zalewając stół, podłogę, lewą rękę Harry'ego, który niemal natychmiast poderwał się z miejsca oraz ramiona i klatkę piersiową Molly. Głośny krzyk bólu wyrwał się z gardła dziewczyny. Kędzierzawy podbiegł do zlewu obmył dłonie zimną wodą i w dwóch susach znalazł się przy cierpiącej brunetce. Nerwowym gestem złapał na poły jej koszulki i szepcząc uspokajające słowa, trzęsącymi się ze zdenerwowania dłońmi, zaczął rozpinać maleńkie guziczki.
- Ej, ej. Spokojnie. No już nie płacz, zaraz to z ciebie ściągnę i będzie po sprawie.
Oboje, zbyt zajęci ratowaniem poparzonej skóry dziewczyny, nie usłyszeli otwieranych drzwi frontowych ani, tym bardziej powitania Louisa. Zaalarmowany chłopak nie kwapiąc się ściąganiem butów wpadł do kuchni i z otwartymi szeroko oczami wpatrywał się z poczynania współlokatora. Zaciskając dłonie w pięści, podbiegł do niczego nieświadomego Stylesa, odepchnął go od dziewczyny i nie zastanawiając się nad tym co robi zamachnął się, mierząc prosto w szczękę przyjaciela.
- Ty gnojku - wysyczał i odwrócił się na pięcie, by przytulić roztrzęsione ciało Molly. Okrył ją swoją bluzą i obronnym gestem obrócił w taki sposób, by ukryć brunetkę, przed wzrokiem kędzierzawego.
- Uspokój się! - Wykrzyknął Harry, łapiąc się za szczękę i podchodząc krok bliżej. Wzburzony Louis odsunął się od dziewczyny i ponownie natarł na przyjaciela.
- Louis.. - cichy szept, bardziej przypominający cierpiętniczy jęk Molly, spowodował, że wzburzony chłopak zamarł, tuż przed wymierzeniem ponownego ciosu. - Louis, nic się nie stało. Harry.. On mi pomógł.
- Pomógł ci?
 _____
*idiot
odAutorki: No i mamy rozdział pierwszy. ;) Mam nadzieję, że się podoba i zachęci do dalszego śledzenia pokręconego życia Harry'ego. :D

Przy okazji kliknij proszę na kwadracik przy słowie czytam, ten znajdujący się nieco niżej.

5 komentarzy:

  1. Powiem szczerze, że po prologu spodziewałam się, że chłopcy będą w tym opowiadaniu sławni, a tu proszę jakie przemiłe zaskoczenie! No i ten półnagi Harry.. Zawsze spoko :D Wygląda na to, że Haz i Molly są albo parą wbrew woli jej ojca, albo dobrymi przyjaciółmi. Ciekawy właśnie jest ten wątek z ojcem. Nie chce pomagać dziewczynie w utrzymaniu przez Harry'ego. Co tak bardzo mu w chłopaku przeszkadza, że zdecydował się podjąć tak w sumie drastyczne kroki? Co do koloru farb.. Widać, że facet wybierał :/ Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się prędzej niż ten :)

    Pozdrówki, Meadow c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli mam być szczera, to muszę przyznać rację Meadow. Ja też spodziewałam się tego, że w kwesti sławy Harrego nic się nie zmieni i będzie on super gwiazdą. Zaskoczyłaś mnie, z pewnością nie w złym tego słowa znaczeniu. :) Rozdział, jak najbardziej mi się podoba! Naprawdę nie żałuję, że zdecydowałam się na zajrzenie na Twojego bloga, myślę, że było warto i jeszcze nieraz mi to udowodnisz. ;d Mam jeszcze kilka wątpliwości co do historii, chyba nie do końca ogarniam, bo jestem strasznie zaspana ;o Wątek z ojcem, czekam na rozwój sytuacji i tyle. Przepraszam, że mój komentarz jest taki chaotyczny i niezbyt ciekawy, ale za mną dwie nieprzespane noce, a zależało mi, aby dziś przecztać w końcu Twój rozdział. :) Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój pomysł został dobrze odebrany i, że udało mi się zaskoczyć, jeżeli chodzi o życie chłopców w tym opowiadaniu. :)

      Usuń
  3. Super blog. Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z poprzedniczkami co do tego, że zaskoczyłaś mnie brakiem sławy Harry'ego. Ale to przecież nic złego, zawsze to jakaś odmiana. Ogromnie podobał mi się fragment retrospekcji. Faktycznie, Molly weszła do mieszkania jak taki cichy złodziej, rozgościła się od razu, niczego uprzednio nie wyjaśniając. I w dodatku wypiła kawę Harry'ego! I później ta cała akcja. Louis musiał być naprawdę zaskoczony, że zareagował w taki sposób. Ale powinien najpierw wysłuchać jakiś wyjaśnień, ale rozumiem, że działał pod wpływem emocji. Jestem ciekawa tego, co łączy teraz Harry'ego i Molly.. Idę czytać dwójkę :)

    OdpowiedzUsuń