7 września 2013

Prolog.


Deszcz. Krzyk. Huk. Cisza...
Migoczące niebiesko-czerwone światła ambulansu, syreny pędzących radiowozów, krzyk kobiety.
Z wysiłkiem odwrócił głowę i krzywiąc się z bólu oderwał kurczowo zaciśnięte dłonie od kierownicy. Nie słyszał nic. Siła uderzenia oraz podniesiony o kilka decybeli szczęk zgniatanego metalu spowodował, że na jakiś czas zmysł słuchu został mu odebrany. Zasłużył sobie. W myślach ciągle widział obraz zszokowanej Molly siedzącej na miejscu pasażera. Strach wymalowany na jej pobielałej twarzy oraz szeroko otwarte oczy spowodowały, że wcisnął hamulec, ale było już za późno. Wiedział, że to jego wina. Chociaż zeznania świadków mogą być zupełnie inne, on doskonale zdawał sobie sprawę, że, gdyby nie był tak zajęty zmianą stacji radiowej oraz sprzeczką z dziewczyną do niczego, by nie doszło, a on szybciej, by zareagował. Przymknął powieki czując jak deszcz kaskadą kropel zalewa mu oczy. Po raz kolejny w podświadomości zobaczył wirujący naprzeciwko samochód. Krzyk mężczyzny siedzącego za kierownicą oraz jego usilne starania zapanowania nad zbuntowaną maszyną, spowodowały, że ponownie wstrząsnął, nim dreszcz. A może było to spowodowane chłodnym dotykiem rąk lekarza sprawdzającego jego obrażenia?
- Nic mi nie jest... - wymamrotał i machając ręką starał się odsunąć medyka od siebie – nie widziałem... deszcz… nie zauważyłem... - Chaotyczne myśli kłębiły mu się w głowie. - Molly, wyciągnijcie ją. Mi nic nie jest.. nic mi nie jest. Molly... - Każdy gest, każde słowo odbierały mu siły i powodowały, że nie był już w stanie opierać się przed atakami lekarzy. Adrenalina krążąca w żyłach sprawiła, że nie czuł żadnego bólu, a każdy ruch stojącego obok mężczyzny odbierał jako próbę ataku. Rozglądając się zamglonym wzrokiem we wszystkie strony uchwycił moment, w którym rozpędzona karetka przejechała kilka metrów dalej. Chciał wstać, ale zaklinowane pod zgniecioną maską samochodu nogi w żaden sposób nie chciały wysłuchać prostego rozkazu. Szamocząc się z pasem bezpieczeństwa najpierw ponownie rozejrzał się we wszystkie strony i, dopiero gdy jego przerażone tęczówki uchwyciły spojrzenie pochylającego się nad, nim lekarza nie kryjąc zainteresowania śledził każdy ruch mężczyzny.
- Molly? - Krótkie skinienie głową dało mu jakąkolwiek nadzieję, że może jednak ktoś w całym tym zamieszaniu słucha tego co mówi . - To twoja dziewczyna tak?
- Nie, ona... - Zaprzeczył i przymknął powieki czując jak poprzez nagłe ukłucie igły po całym jego ciele stopniowo rozchodzi się uczucie błogiego otępienia. Opierając głowę o zagłówek zanucił pierwsze wersy piosenki, którą jeszcze chwilę temu za wszelką cenę starał się wyłączyć.
- Już ją zabrali, a teraz nie ruszaj się, zaraz cię wyciągniemy. - Cichy głos mężczyzny spowodował, że gwałtownie otworzył oczy i rozejrzał się dookoła.
- Molly! - Krzyknął, bo dopiero teraz dotarły do niego fakty sprzed kilku chwil. - Gdzie ona jest?! Molly! Czy z nią wszystko w porządku? Powiedz, że z nią wszystko w porządku!
- Mówiłem nie ruszaj się - mruknął sfrustrowany lekarz – dziewczyna jest już w drodze do szpitala. - Te kilka słów odbiło się w jego umyśle powodując, że odetchnął z ulgą i w ramach wdzięczności spokojnie pozwolił sobie pomóc. Poczuł lekki ucisk, a w następnej chwili jego nogi zostały uwolnione. Z ulgą głębiej wsunął się na fotel, ale czując mocny chwyt na lewym ramieniu krzyknął głośno. Fala bólu przeszyła górną część ręki. Z drobną pomocą medyków wysiadł z samochodu i, gdy tylko poczuł twardą nawierzchnię pod stopami kolana ugięły się pod ciężarem odrętwiałego ciała. Z wysiłkiem uniósł dłoń i przycisnął do klatki piersiowej. Dopiero z pomocą lekarzy usiadł na przygotowanych wcześniej noszach i kolejny raz rozejrzał się dookoła zdając sobie sprawę jaką katastrofę spowodował. Zamglonym wzrokiem przemknął po stertach gruzu i częściach samochodu leżących na środku ulicy. Jego uwagę przyciągnęła jednak spora grupa gapiów zebrana za żółtą taśmą rozciągniętą przez policjantów. Podniósł prawą, wolną od bandaży rękę i starł krople deszczu z powiek. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że gęsta ciesz jest jego własną krwią. Zaskoczony spojrzał na stojącego przed, nim lekarza i nie wiedząc co ma zrobić po prostu wystawił umazaną dłoń.
- Masz przecięty łuk brwiowy - wytłumaczył medyk, nie odrywając wzroku od opatrywanej ręki - złamaną rękę i podejrzewam wstrząs mózgu, ale to jestem w stanie stwierdzić dopiero w szpitalu. Nic nie mów - dodał przewidując jego reakcję - twoja szczęka, jest w o wiele lepszym stanie niż reszta ciała, ale i tak każde słowo sprawi ci ból.
Zamroczony oderwał wzrok od swojej dłoni i przeniósł spojrzenie na akcję dziejącą się tuż przed nim. Pocięty na kawałki osobowy samochód leżał zapomniany z boku, a tuż obok ratownicy kładli na nosze ciężko rannego mężczyznę. W oddali dostrzegł inne nosze, a na nich drugie ciało, zapewne pasażera którego nie zauważył wcześniej.
- Czy on..? - Zapytał nie mogąc oderwać wzroku masakry jaką spowodował.
- Jest kiepsko, ale wyjdzie z tego. 
__________ 
odAutorki: jeżeli prolog się podobał liczę na jakieś komentarze. ;) Przy okazji kliknij proszę na kwadracik przy słowie czytam, ten znajdujący się nieco niżej.

5 komentarzy:

  1. Nie jestem dziś w stanie napisać zbyt wiele, powiem tylko, że bardzo mocno mi się podoba i mam nadzieję, że rozdziały będą długie :)

    Pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń
  2. zostawiłaś spam i oto jestem :)
    prolog tajemniczy i to bardzo mi się podoba!
    zaciekawiłaś mnie. jest świetnie :)
    pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdę mówiąc nie przepadam za czytaniem opowiadań o Harrym, sama nie wiem czemu. Może to trochę dziwne, bo sama o nim piszę, ale po prostu tak mam. XD No ale postanowiłam dać szansę Twojemu opowiadaniu i nie skreślać go na starcie, tylko dlatego, że jest o nim. Przeczytałam prolog, który swoja drogą naprawdę bardzo mnie zaciekawił. Ładnie wszystko opisałaś, bardzo szybko i łatwo mi się czytało, więc z pewnością będę tutaj wpadać częściej.
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się naprawdę ciekawie. Harry powodujący ten straszny wypadek, w którym ucierpiało trochę osób. I Molly. Jego przyjaciółka? No cóż, na pewno dowiem się w kolejnych rozdziałach. Idę czytać jedynkę.

    OdpowiedzUsuń